środa, 21 listopada 2012

Siekierą w Polskę

Dokąd dziś powędrujemy? Daleko czy blisko? W miejsca zapomniane czy te bardziej znane? Gdzie zaprowadzą nas wszelkie nasze zmysły? Za oknem mglisto i dżdżysto. Trzęsące się owiane chłodnym wiaterkiem postacie suną porankiem w stronę własnych utrapień. Jedni przeklinając podążają do pracy, inni spacerują ze swoimi pupilkami metodycznie obsikującymi każdy kawałek wolnej przestrzeni. Dzieci, w różnych nastrojach, jedne uśmiechnięte inne przygnębione, zaspane, podążają z wolna ku swoim szkołom. Szarość powiewa ponad kolorowymi obrazkami reklam atakujących nas z każdej strony na billboardach, telebimach czy kioskowej prasie. Wszystkie te barwne fajerwerki nie znaczą nic, zagłuszają jedynie coraz głośniejsze wrzaski wściekłego z marazmu tłumu. Rok 2012. Świat. Planeta Ziemia. Polska. Każde miasto...
Gdzie więc jest ta kraina wiecznej szczęśliwości? Kto nas zabierze na nasze zielone od ogromu dolarów wyspy szczęśliwe? Jesteśmy dzisiaj blisko, a tak całkiem daleko. Te obrazy mam nie tylko w pamięci. Może poza obecnością kolorowych reklam ,widzę codziennie te same obrazy od trzydziestu kilku lat. Ten kraj nie chce i nie może się zmienić. W 1986 roku Tomasz Adamski napisał dla zespołu Siekiera, w którym zresztą występował utwór Nowa Aleksandria.Jego prosty tekst odzwierciedlał to co wielu wóczas widziało jako konieczną i niezmienialną rzeczywistość. Zabytkowe Puławy nazywane Nową Aleksandrią otoczone stosem fabryk i przygnębionych ludzi. Cała Polska w maraźmie, w oczekiwaniu na zmiany.

Kiedy stoję, patrzę w okno, krótka chwila
Idą ludzie tam za bramą, jeszcze senni
Na ulicy mały płomień porzucony
Nasze domy pośród nocy
Nasze domy obok fabryk


W moich dziecinnych latach 80-tych listopadowe poranki wyglądały tak samo, pamiętam twarze tamtych ludzi, zmęczone bez nadziei na zmianę, bez żadnych perspektyw, nie kochających Polski i siebie jako Polaków, umęczonych własną niedolą,a zarazem szczęśliwych z bycia ze sobą, z rodziną czy przyjaciółmi. Potem był rok 1989. Wiatr zmian powiał nad całym światem, a przodowała im nasza ojczyzna. Ale nasi wspaniali wielkorządcy nie wykorzystali szansy. Cały czas mamy jeszcze tyłki utkwione w socjalistycznej utopii. Jakbyś się nie starał, jakkolwiek dobrym byś nie był i tak będziesz na spalonej pozycji. Pozostawiając u sterów władzy, zwłaszcza na niższych szczeblach, ludzi uwikłanych w dawną komunę oddaliśmy im za darmo to, co miało stanowić fundament dzisiejszej Polski. Aparatczyki i kapusie stanęli w zarządach banków i prywatyzowanych za pieniądze tych banków firm. Dobro narodowe przestało mieć znaczenie, było pustym słowem na drodze do koryta. Zaczęły liczyć się interesy własne i kolegów. Wogóle kolesiostwo to taka nasza domena narodowa chyba jest. U nas wszystko polega na załatwianiu. Chcesz sprzedawać alkohol musisz mieć koncesję,  a ją trzeba załatwić. Chcesz mieć biuro obrotu nieruchomościami musisz mieć koncesję, a ją również trzeba załatwić. Naród załatwiaczy. Nie ważne, że masz wiedzę i umiejętności. Najważniejszą umiejętnością jest umieć coś załatwić, dając przy tym relatywnie niską łapówkę.
Pokomunistyczne przygnębienie, zwłaszcza tych nie młodych ludzi z pokolenia oszukanego pod koniec lat 80-tych jest takie samo jak wówczas, tyle że nie mają oni już żadnego azylu. Przedtem skrywali się w swych rodzinach, dzisiaj rodzin nie mają, gdyż nowoczesna droga życia wpoiła im skutecznie, że najwazniejszy jest pęd do kariery i dziki wyścig szczurów. Stali się po raz kolejny niewolnikami we własnym kraju. I niezależnie od tego co powie Tusk z Michnikiem, czy Lis z jakimś innym Wojewódzkim, to w Polsce jest ŹLE, i to bardzo. Te pozorne szanse są tylko pozorne. Nie ma w nich krzty realności, kawałka nadzieji, albowiem z góry wykluczając się poza nomenklaturową układowość wykluczamy się też z życia. Nie chcesz być niewolnikiem, będziesz zerem. Nie dziwią mnie dzisiaj reakcje ludzi, tych którzy głośno i z pałami serwują nam ogólnoświatowy wstyd. To wasza panowie u władzy wina! To wasz wstyd! A idole? Młodzieżowe autorytety? Gdy poczuli smak pieniądza, nie pragną już niczego więcej, tylko ciągłej sławy i kasy. Gdzie są walczące rockowe elity lat 80-tych dzisiaj? Nie rozumiem szczerze mówiąc Pana Hołdysa, przy całym szacunku dla jego dokonań muzycznych. Czego on broni? Nie dostrzega polskiego piekiełka? A może sam zakrywa oczy ze zdumienia i udaje, że nie widzi, bo niewiedza jest taką ładną bajką. A Tomek Lipiński? Brygada Kryzys i Tilt? Wymiotowałem ze zniesmaczenia, jak widziałem go parę lat temu na jakiejś jarmarcznej imprezie organizowanej przez Platformę Obywatelską. Idol naszych lat, symbol buntu, punkowego sprzeciwu wobec niechcianej władzy. Dziś mentor gładzonych pudrem pierdół.
Czy wszyscy skazani jesteśmy na to, żeby stąd uciekać? Jak mamy kochać naszą ojczyznę, kiedy ona ma nas zwyczajnie w dupie? Czy wisi nad Polską groźba hańby, czy w hańbie żyjemy od 23 lat? Nawet nie pragnę uzyskać odpowiedzi. Znów spojrzałem przez okno. Biegnący, spieszący się ludzie, bez uśmiechu, bez życia, bez nadzieji. Żałuję że zrobiło się tak strasznie politykiersko, niekulturalnie czasami, ale sprowokował mnie pan Kuba Wojewódzki, który kiedyś deklarował, że był punkowcem. Dla niego bycie w dzisiejszym establishmencie jest ponad zwyczajną ludzką poczciwością. Dziś nie widzi, że istnieją w tym kraju ludzie, którzy cierpią z powodów dla niego błahych, wyśmiewa tłumy z 11 listopada, wraz z innymi nazywając ich zadymiarzami, którzy pragną jedynie rozróby. Kto więc dzieli Polskę, no panie Lis - co z tą Polską?! Czy rzeczywiście musi być tak, że trzeba potraktować ją siekierą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz