Ludzie dziwni, choć może w większości przypadków nie szaleni. Ale dla swoich światów tak bardzo odrealnieni. Wyalienowani. Niezrozumiani. Tworzyli dzieła sztuki, które jednych bulwersowały, innych doprowadzały na granicę rozpaczy, a dla jeszcze innych nie wnosiły nic godnego uwagi. Często przepadały, bez echa, bez słów uznania lub pogardy. Jak obrazy Modiglianiego, które dopiero po jego śmierci zaistniały w świecie. Jak dziwny spontaniczny ekspresjonizm Jacksona Pollocka, zalany jego alkoholizmem, potem wielokrotnie powielany w sztuce popularnej. Idea, kreacja - przepadałyby, gdyby nie ci nieliczni, dla których dziwność okazywała się miarą atrakcyjności. Oczywiście dziwność odziana płaszczem talentu - o tym zapominać nie należy.
Pollock
Oderwanie od rzeczywistości może być atrakcyjne, zwłaszcza w czasach, gdy ta rzeczywistość jest tak naprawdę warta tyle, ile popłuczyny z szalet miejskich. Skomercjalizowany współczesny świat serwuje nam poprzez różnorakie "autorytety" moc doznań i wrażeń, które uświadamiają nam jedynie, jakimi to wspaniałymi nabywcami towarów jesteśmy. Tak, dziś człowiek obcujący ze sztuką, to nie odbiorca, lecz nabywca. Wywiedziony z masy ogłupionych baranów osobnik, który wyda swoje ciężko zarabiane pieniądze na kupowanie kolejnej zgrabnie zaserwowanej melodyjki pani Lopez czy jakiejś innej Rihanny. Panie zaśpiewają oczywiście o miłości, ale tak trywializując ten temat, że aż ociekniemy potem, sądząc, że to koszmar. Niestety to coś najzupełniej realnego. Sądzę, że te panie więcej poczyniły by dla sztuki, gdyby zwyczajnie milczały. Bo przecież cisza również potrafi być atrakcyjna.
John Cage - Dream
A tak nawiasem mówiąc, istnienie pierwiastka szaleństwa drzemie chyba w każdym z nas. Wybrane zdarzenia z naszego własnego życia stanowią o tym, jak postrzegają nas ludzie, czy jesteśmy dla nich atrakcyjni fizycznie czy duchowo, czy potrafią zrozumieć naszą mowę lub nasze postępowania. Strzępki zdarzeń wpisują nas w pewne ramy, od których uciec potem szalenie trudno. Określają one potem nasze bytowanie pośród znajomych, sąsiadów, wpisują nas w konwencje określane jako społeczne przyzwolenia na pewne reguły czy zdarzenia. Żeby być właściwie odczytywanym musimy mówić wszyscy unisono, bez wychodzenia przed szereg. Musimy na przykład oglądać i zachwycać się tymi samymi filmami produkowanymi przez telewizję TVN, musimy podziwiać te same często bzdurne instalacje, musimy słuchać takiej samej nadawanej przez stacje komercyjne muzyki, czytać te same książki, te właściwe oczywiście. Bo gdy nie zachwycamy się tym, czym celebryci to jesteśmy dziwni? Gorsi? A może wyznajemy nie te właściwe poglądy? Albo jesteśmy mało tolerancyjni, bo mówimy że coś jest mocno pedalskie? Prawda jest taka, że nawet świat sztuki zaczyna schodzić ze ścieżek wolności, którymi zawsze chodził. Włazi za to na jakieś tory politycznej poprawności, oferując nam pięknie zapakowane "lokowanie produktu". Że co? Że obok też mam reklamy? Ale żołądek też mam, powietrzem się nie nasycę.
Dziwi mnie, że zapominamy na przykład o Stachurze, a wciskamy masom Dodę. Po co? Dla kogo? K...a, przecież to wyrób tzw. czekoladopodobny. Nie ma tam muzyki, nie ma treści, nie ma przekazu. Nad czym mam się zastanawiać słuchając jej piosenek, nad jej tyłkiem brylującym na scenie? Nie, dziękuję! Wolę wariatów.
Francisco Goya tonął w marzeniach sennych, ale wiedział o tym doskonale. Poznawał swe bestie i doskonale je ukazywał. Mrok i szaleństwo ogarniało ludzkość zawsze. I niemal zawsze były to tematy tabu, budzące grozę i strach, nieatrakcyjne. Rodzące się w umysłach ludzi, którzy wkraczają na ścieżki swoich własnych słabości i podążają ku nieznanemu. Wyciszają swoje wewnętrzne wrzaski, lecz tam cały czas włażą obrzydliwe demony, pracując nad tym, by kreowały się arcydzieła sztuki, równie niezrozumiałe, co ich twórcy. Bo gdy rozum śpi, budzą się upiory.
Goya - Gdy rozum śpi...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz